Pokazywanie postów oznaczonych etykietą garncarstwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą garncarstwo. Pokaż wszystkie posty

4.6.17

Daj kurze grzędę,

a ona - wyżej siędę!


Kury ceramiczne toczone na kole garncarskim. Własnoręcznie. Za grzędę służy im kwietnik, który zrobiła ze starej bramy.

Kurodzwonki



Kury są jednocześnie dzwonkami, bo ich nóżki są robią za duszki. Duszka, czy też dusza to to toś, co sprawia, że dzwon żyje. Dusza nazywana jest też sercem dzwonu, bo bije.


Aniołki syjamskie

Widzieliście kiedyś anioły syjamskie? Nie? To proszę bardzo! Aniołki syjamskie zrośnięte sukienkami. Na wieki wieków. Amen! Jak się robi takie anioły? Ha! Chcielibyście znać moje tajemnice? A zresztą Wam zdradzę tę tajemnicę - wystarczy chwila nieuwagi przy układaniu poszkliwionych biskwitów w piecu i gotowe!.



Skoro już kury i anioły pozują w ogrodzie, to pokażę go w większym kawałku.

Rzeczona skrzynia na kwiaty własnoręcznie zrobiona z półwałków, jakie się uchowały ze starej bramy.

Moje ukochane funkie - właśnie szykują się do kwitnienia.


Róża rosnąca na betonie - pięknie pachnąca Rose de Resht. Na razie nie pokażę całego tego kawałka ogrodu, bo jeszcze nad nim pracuję. Niestety, bez nakładów pieniężnych, więc chwilowo ręce mi opadły.


Ścieżka w naszym buszu prowadząca do części owocowej.


I kfiatuski w deszczu - naparstnica, dzwonek dalmatyński i fuksje. Kocham fuksje i kiedyś miałam sporą ich kolekcję - różne odmiany i kolory. Przechowywałam je na strychu, no i pewnej zimy wszystkie mi zmarzły.  :(  Na razie zatem mam tylko trzy odmiany i to nawet nie wiem, jakie, bo kupowane w markecie (a tam zazwyczaj nie bawią się w takie szczegóły, jak odmiany). 




Ach! Zapomniałabym o mojej ogrodniczce z kitką na bakier! Tutaj właśnie świeżo po wykopaniu kolejnego dołka pod różą. Dowody zbrodni na pyszczku. ;>

Co poza tym u mnie? No, cóż! Brudzę się, myję, piorę, brudzę się, myję, piorę...



Miłego dnia!
Anna

3.3.17

Jaja z dynią

Ciężkostrawne jedno i drugie. Zwłaszcza że jaja bukowe, dynie gliniane. Lepiej tylko popatrzeć.

Pisanki frywolitkowe
Trochę ich przybyło od ostatniego razu, jednak coś ostatnio straciłam zapał do frywolitkowania.


Dynie glinane
Jak przyjdzie pora, to z glinianych zamienia się w ceramiczne.



Dynie już prezentowałam na Facebooku. Kto tam zagląda, to wie, że są to dynie, które zamieniają się w karoce. Tyle że karoce we współczesnej wersji z napędem na cztery koła. I niestety, bez udziału dobrej wróżki. :/
Rozwiązanie zagadki sposobu tej zamiany jest widoczne na poniższym filmiku.




Wyprzedaż biblioteczki

Na koniec małe ogłoszenie. Mam na zbyciu dwie książki z wzorami frywolitkowymi:Tatting Hearts i Occhi - Tatting - Friwolite Chętnych zapraszam na mój OLX:  Mam tam jeszcze kilka innych pozycji dla rękodzielników.



Miłego dnia!
Anna

11.5.16

Skąd wziąć glinę do lepienia?

Za każdym razem, gdy prowadzę warsztaty garncarskie, słyszę właśnie to pytanie:

Skąd pani bierze glinę?
glina garncarska

I za każdym razem odpowiadam zgodnie z prawdą: 

3.9.15

Kto ma ochotę ulepić własny garnek?

Zanim przejdę do tytułowego lepienia garnków, zaprezentuję kolejny domek. Żeby nie było wątpliwości - na wszystkich zdjęciach jest jeden i ten sam domek.

Domek ulepiony z gliny

31.7.15

Krzywo, ale własnoręcznie

Zanim sama nauczyłam się toczenia na kole garncarskim, miałam okazję parę razy spróbować tej sztuki na pokazach. Tylko wtedy zawsze mnie irytowało, że tamci garncarze w większości ledwo dali dotknąć gliny, a właściwie cały garnek utoczyli sami. W ogóle nie cierpię, jak ktoś mnie uczy czegokolwiek i zamiast pozwolić mi na własne błędy, wyrywa mi "zabawki" z rąk ze słowami: "daj, to nie tak się robi, jak ci pokażę!" Grrr! To ja już wolę być samoukiem.

Dlatego teraz, jak sama prowadzę warsztaty, czy pokazy to chętnym spróbowania tej fascynującej sztuki pozwalam na jak najwięcej samodzielności. I to nic, że naczynia czasem się krzywią, czasem nabierają dziwnych kształtów, czasem zamiast dużego wazonu wychodzi kieliszek  na jajka (bo przecież nie do wódki) Ważne, że każdy odchodząc od koła z własnym naczyniem, może powiedzieć: to ja sam zrobiłem!

A Wy jak wolicie się uczyć? Z nauczycielem, czy bez?

Wczoraj takie właśnie warsztaty prowadziłam  w Zielonej Górze na Folkojarmarku. Było wietrznie i chłodno, ale twórczo i radośnie. Dzieci małe i duże nie pozwoliły mi ani na chwilę przerwy. :)


25.6.15

Herbata z kozy

Bo taką serwuję w swojej pracowni. Ostatnio spędzam tam sporo czasu, przygotowując glinę na kolejne warsztaty garncarskie i szlifując swojej umiejętności. Mimo kończącego się czerwca a zaczętego właśnie lata nadal jest na tyle zimno, że rozpalam moją kozę. Na kozie stoi stary czajnik, czajnik ma gwizdek i wodę  w środku. I jak się ta woda gotuje, to czajnik gwiżdże. Potem robi się herbatkę i się ją pije. Najlepiej z moich różnych cudaków.
Ostatnio zrobiłam nawet imbryk ceramiczny na herbatkę. Imbryk do zadań specjalnych. Na życzenie mojego najstarszego bratanka, który jest smakoszem herbacianym. Imbryk miał być nie szkliwiony od środka, żeby nasiąkał herbatką. Ta glina, czerwona garncarska, mocno schudzona, nasiąka akurat dość mocno, więc może się sprawdzi. Na razie imbryk jeszcze gorący po wyjęciu z pieca czeka na swoją pierwszą herbatkę.
 Co prawda zrobiłam jeszcze drugi imbryk z gliny kamionkowej, ale tamtemu odpadło dno podczas wypału. Chlip, chlip! :-(


20.6.15

Coś ostatnio kręcę...

Najbardziej lubię kręcić bez konkretnego celu. Tak wrzucić na koło klus gliny i formować go w górę i w dół, na boki i do środka, aż glina całkiem rozmoknie i klapnie. To właśnie takie kręcenie zafascynowało mnie lata temu, gdy zobaczyłam na jakimś pokazie, co wyprawiał pewien garncarz z kawałkiem gliny. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że taki kawałek gliny to się fachowo klus nazywa. I że glinę najpierw trzeba urobić, potem rzucić na koło, wycentrować, wyciągnąć ścianki i takie tam... Aż w końcu walnąć otwartą dłonią w garnek z góry i zrobić z niego placuszek. Kiedyś to nagram. :)))


Tymczasem prezentuję pierwszy filmik.