Któż by nie chciał, żeby inni pracowali za niego? (O wariatach zapomnijmy, oni niech się zaharowują na śmierć, skoro taka ich wola). Ludzka tendencja do lenienia się, do ułatwiania sobie życia przynosi przecież całkiem dobre skutki.
Jak się dobrze zastanowić, sporo wynalazków powstało dzięki lenistwu. Taki na przykład telefon. Powstał przecież z lenistwa. Bo się jednemu z drugim nie chciało przejść do najbliższej wioski, żeby przekazać znajomym dobrą/złą nowinę, więc kombinowali, jakby tu bez chodzenia... Mi samej zdarzyło się dzwonić do kogoś, kto siedzi w domu na parterze, choć jakby wysilić struny głosowe, to i bez telefonu, i bez ruszania się z miejsca też by się obeszło. :)
Albo pilot od telewizora. Powstał ze szczytu lenistwa! Dzisiaj bez niego nikt nie wyobraża sobie oglądania telewizorni. Skutkiem tego wynalazku są rosnące tu i ówdzie oponki, ale co tam! Pójdzie się potem na siłownię i pobiega na bieżni, to oponki pójdą się bujać. Nota bene, taka bieżnia też powstała z lenistwa, bo mieszczuchom nie chce się przebiec do/po parku. Wolą biegać w miejscu. Ot, ludzka logika! ;>
Przyznać mi się bez bicia, która z Was, moich Szanownych Czytelniczek, choć raz nie zaniedbała sprzątania chałupy, gotowania obiadu, prania, prasowania, bo przecież MUSZĘ SKOŃCZYĆ TEN RZĄDEK!
W każdym razie ja się do tego przyznaję. I dzięki temu mojemu lenistwu może nie mam w szafach garderoby ułożonej w kosteczkę i według kolorów, za to frywolitek naprodukowałam sporo. :D
Właśnie z takiego lenistwa powstała kolejna frywolitka. Tym razem bransoletka. Bransoletka jest wybitnie leniwa, bo nawet wzoru mi się nie chciało wymyślać. Kółeczko, łuczek, kółeczko, łuczek, kółeczko... Na chwilę tylko przegoniłam tego gościa na "L" i wstałam po koraliku, żeby choć odrobinę urozmaicić tę koronkę.
Ale zapięcia już mi się nie chciało szukać, ni wplatać. Dlatego tym razem zapięcie zastąpiła wstążeczka satynowa. W sumie powinnam poszukać węższej wstążeczki, ale w tym celu musiałabym się udać dwa pokoje dalej do mojej mini pracowni krawieckiej. To jednak byłby już szczyt pracowitości w moim obecnym stanie.
Wpływ lenistwa na rozwój techniki
Jak się dobrze zastanowić, sporo wynalazków powstało dzięki lenistwu. Taki na przykład telefon. Powstał przecież z lenistwa. Bo się jednemu z drugim nie chciało przejść do najbliższej wioski, żeby przekazać znajomym dobrą/złą nowinę, więc kombinowali, jakby tu bez chodzenia... Mi samej zdarzyło się dzwonić do kogoś, kto siedzi w domu na parterze, choć jakby wysilić struny głosowe, to i bez telefonu, i bez ruszania się z miejsca też by się obeszło. :)
Albo pilot od telewizora. Powstał ze szczytu lenistwa! Dzisiaj bez niego nikt nie wyobraża sobie oglądania telewizorni. Skutkiem tego wynalazku są rosnące tu i ówdzie oponki, ale co tam! Pójdzie się potem na siłownię i pobiega na bieżni, to oponki pójdą się bujać. Nota bene, taka bieżnia też powstała z lenistwa, bo mieszczuchom nie chce się przebiec do/po parku. Wolą biegać w miejscu. Ot, ludzka logika! ;>
Rękodzieło jako usprawiedliwienie lenistwa
Przyznać mi się bez bicia, która z Was, moich Szanownych Czytelniczek, choć raz nie zaniedbała sprzątania chałupy, gotowania obiadu, prania, prasowania, bo przecież MUSZĘ SKOŃCZYĆ TEN RZĄDEK!
W każdym razie ja się do tego przyznaję. I dzięki temu mojemu lenistwu może nie mam w szafach garderoby ułożonej w kosteczkę i według kolorów, za to frywolitek naprodukowałam sporo. :D
Kółeczko, łuczek, kółeczko...
Właśnie z takiego lenistwa powstała kolejna frywolitka. Tym razem bransoletka. Bransoletka jest wybitnie leniwa, bo nawet wzoru mi się nie chciało wymyślać. Kółeczko, łuczek, kółeczko, łuczek, kółeczko... Na chwilę tylko przegoniłam tego gościa na "L" i wstałam po koraliku, żeby choć odrobinę urozmaicić tę koronkę.
Ale zapięcia już mi się nie chciało szukać, ni wplatać. Dlatego tym razem zapięcie zastąpiła wstążeczka satynowa. W sumie powinnam poszukać węższej wstążeczki, ale w tym celu musiałabym się udać dwa pokoje dalej do mojej mini pracowni krawieckiej. To jednak byłby już szczyt pracowitości w moim obecnym stanie.
Super bransoletka :) i racja - czasem ten jeden rządek jest ważniejszy, bo przecież porządki nie uciekną (a szkoda;0 ). Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńTeż, tak mam.....Superowa dekoracja łapki....Pozdrawiam pa....
OdpowiedzUsuńno jakbym czytała o sobie, tylko że u mnie to falami, frywolitka, druty albo szycie:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
Sprzątać cały koralikowy bajzel, haftować, napisać na blogu recenzję gazety lub o Zjeździe w Ustroniu,a może w ogóle zakopać się z książką - oto są pytania.
OdpowiedzUsuńŁadny efekt Twojego lenistwa :)
W takiej sytuacji warto rozważyć, które działania przyniosą trwalszy skutek. Akurat sprzątanie jest najmniej trwałe, bo starczy dwójka dzieci przez pięć minut i nici z porządków. ;)
UsuńJa porządki ostatnio porzuciłam bo mój mały 10 miesięczny łobuz przez 5 minut w mieszkaniu robi bałagan niczym największe tornado :D Ale jakoś nie potrafię w takim tempie jak Ty plątać koroneczki...
OdpowiedzUsuńKto ma dzieciątko, ten ma świątko! :)))
UsuńBuziaczki dla ślicznego łobuziaczka!
Skoro porządek trzeba robić to dlaczego bałagan sam się robi. Mnie to sie chyba te felerne krasnoludki dostaly , te od balaganu , bo koronkę tez sama muszę robić .Piękne te czarne ozdoby , ta i z poprzedniego wpisu.
OdpowiedzUsuńświęta prawda! ;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne efekty Twojego lenia :)
OdpowiedzUsuńZ lenistwa napiszę tylko: uśmiałam się po pachy :D :D :D
OdpowiedzUsuń:)))
Usuń