Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ceramiczne aniołki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ceramiczne aniołki. Pokaż wszystkie posty

21.4.17

Najpierw na biskwit, potem na ostro!

Już kilkakrotnie wspominałam, co to takiego ten biskwit. Ciągle jednak ktoś mnie o to pyta, zatem jeszcze raz.



Etapy wypalania ceramiki

Glina
Najpierw jest glina - wydobyta z ziemi, oczyszczona z kamieni i korzonków, wyrobiona, odpowiednio nawilżona. Z gliny można ulepić na przykład diabełka - takiego jak te diabełki, które pokazywałam ostatnio. 


Biskwit

Przedmioty ulepione z surowej gliny suszy się w temperaturze pokojowej i wypala na biskwit. Zazwyczaj w temperaturze około 900 stopni Celsjusza. W glinie zachodzą wówczas nieodwracalne zmiany i staje się ceramiką. Ale jeszcze kruchą, jak ciasteczko (stąd nazwa - od francuskiego słowa oznaczającego ciastka).
Poniżej moje ceramiczne aniołki, wypalone na biskwit. Podczas wypału glina zmienia kolor i na przykład z siwej robi się prawie biała.



Szkliwienie i wypał na ostro

Biskwity się szkliwi, czyli pokrywa zawiesiną szkliwa i wody, i ponownie wypala na ostro. Szkliwo to coś pomiędzy ceramiką a szkłem. Nie jest to farba, nie działa jak farba, bo farby zostają na wierzchu, zaś szkliwa stapiają się w jedno z czerepem. Szkliwa nie blakną, nie odpadają, zapewniają nie tylko kolor, ale gładkość i szczelność, co jest ważne w przypadku naczyń.
Temperatura wypału na ostro jest zazwyczaj znacznie wyższa w zależności od gliny. Ja najczęściej wypalam na ostro w temperaturach od 1000 do 1250 stopni.




Dynie skarbonki, które również niedawno pokazywałam przed wypałem, w tej chwili prezentują się w całej swej krasie.




 Na koniec wypalone na ostro diabełki. Jak widać, ten ulepiony z szarej gliny, został poszkliwiony prawie w całości, drugi ma poszkliwione tylko detale. Oba jednak zostały wypalone na ostro. W tym wypadku 1080 stopni Celsjusza.







Miłego dnia!
Anna

11.12.15

Anioł...

Adwent bardziej mi się kojarzy z aniołami, niż z wszechobecnymi przerośniętymi krasnalami udającymi Świętego Mikołaja.

Anielskie przesłanie...

To anioł przyniósł Maryi wiadomość od Boga, że zostanie Matką Jezusa. To aniołowie byli pierwsi w stajni, gdzie narodził się Jezus.
Aniołowie to duchy. Czyli mają duszę tak jak my, nie mają ciała, jak my mamy. A że każdy mierzy innych swoją miarką to i ludzie jakoś sobie zawsze muszą uczłowieczyć nawet duchy. Dlatego często przedstawiamy sobie na rysunkach, malunkach i rzeźbach aniołów jako ludzi. Aniołów bojowych, że się tak wyrażę, wyobrażamy sobie jako wojowników, rycerzy (vide Michał Archanioł), aniołów opiekunów jako łagodnych młodzieńców (w tym naszych aniołów stróżów). Ba! Często upodabniamy aniołów w naszych wizualizacjach do osób, którymi się opiekują. Stąd od czasu do czasu pojawiają się małe pyzate aniołki. Choćby taki, jak ten poniżej.


Aniołek ceramiczny

wzrostem niewielki (mieści się w dłoni), duchem mocarny

Anielskie skrzydła

Anielskie skrzydła mają obrazować gotowość do niesienia dobrej nowiny, do niesienia pomocy i szybkości, z jaką pokonują przestrzenie dla nas nie do ogarnięcia. Choć w ikonografii chrześcijańskiej zdarzają się aniołowie z dwiema i trzema parami skrzydeł. Ale o tym może kiedy indziej.

17.8.15

Skąd się biorą róże?

Wiem, wiem, dzisiaj to nie problem. Idę do pierwszej lepszej kwiaciarni, czy nawet marketu i kupuję pęczek róż. Kiedyś było inaczej. U mnie jest jeszcze inaczej. Gdy potrzebuję świeżej dostawy róż, idę do pracowni i je lepię sobie. I suszę sobie *. I wypalam na biskwit**. I szkliwię***. I wypalam na ostro****.

12.3.15

Gracie w brydża? Bo ja gram!

Pamiętacie te buciki? Glany najprawdziwsze. ;>


 Przed szkliwieniem i wypałem na ostro wyglądały tak. I wcale, ale to wcale nie przypominały ... Grrrrrrr! Nawet nie napiszę tego słowa. :p

26.2.15

Co robię, jak nic nie robię?

Na blogu cisza, bo nie mam co pokazywać. Nic nie robię, to i nie mam co pokazywać. W każdym razie takie wnioski mógłby ktoś wysnuć. Błędne wnioski. Często jednak spotykam się z takim błędnym myśleniem. Wy pewnie też. Chodzę rozczochrana, bo na bank nie mam grzebienia. I lusterka. Nie mam? Niech ci będzie Wojtek.  Tak, nie mam! Wolno mi! :p

Gliniane butki

Buty zrobiłam. W rozmiarze 4,5. Centymetra, żeby nie było. Namęczyłam się z nimi o wiele bardziej, niż na to wyglądają. Jakbyście jeszcze nie zgadli, co to za buty, to napiszę to wyraźnie drukowanymi literami - to są glany! I będę się tego trzymać, choćbym miała pęknąć. ;P

Potem do tych glanów dolepiłam spodnie i całą resztę. Jak mi popęka w wypale, to...



28.6.14

W sobotę wieczór nie publikuje się postów

Tak przynajmniej wynika z moich statystyk. W soboty zawsze mam najmniej wejść na stronę. Bo w sobotnie wieczory większość z Was, czyli Czytelników mojego bloga, jest zajęta i nie siedzi przed kompami. Znam to z autopsji. Wszak sobota, czyli środek weekendu, to czas na nadrobienie domowych zaległości, sprzątanie, pieczenie ciast, spotkania z rodziną i znajomymi i oczywiście czas na robótkowanie*. :-)  Dlatego zawsze starałam się publikować notki w dni robocze. Co jednak zrobić, gdy akurat w sobotni wieczór najdzie mnie ochota na podzielenie się czymś z Wami? Hm... Teoretycznie można ustawić publikację z opóźnieniem. Ale jakoś tej opcji nie lubię. Piszę zatem w sobotni wieczór, by pokazać Wam mojego ostatniego anioła i kawałek podwórka.

Tym razem anioł (na razie z surowej gliny, jeszcze przed wypałem) ma około 30 cm.  Lepię te moje anioły z gliny szamotowej. Czyli takiej z grubymi wyczuwalnymi ziarnami. Te ziarna trochę utrudniają lepienie szczegółów. Co ja klepię? Porządnie utrudniają! Co jednak zrobić, gdy się baba uprze? ;) Jest to też glina, od której zaczynałam swoją przygodę z ceramiką i ciągle do niej wracam. Mimo że po drodze poznałam kilkadziesiąt rodzajów glin. Bo gliny są bardzo różne. Mniej więcej tak jak różne są nitki - od nici szwalniczych począwszy,  przez kordonki, do przędz wełnianych.

Anioł szamotowy - na razie prawie czarny. Po wypale będzie jasny piaskowy. Chyba że go na kolorowo poszkliwię.


Na aniołach ćwiczę rzeźbienie malutkich buziek. Idzie mi tak sobie.

19.5.14

Tipsy ceramiczne?

Czemu nie? Wszak ceramika jest odporna na wszelkie kwasy i inne substancje chemiczne. Nie rozpuszcza się w wodzie, ani w słońcu. Zatem w takich ceramicznych tipsach spokojnie można się bawić w małego chemika, czy szorować gary.  Dodatkowo ceramika w ogóle nie traci kolorów pod wpływem światła, jak to się dzieje w przypadku tradycyjnych ozdabiaczy paznokci. Hm, hm... Chyba muszę pomysł przemyśleć i opatentować. I wreszcie na czymś zarobić te ciężkie miliony.

Że co? Że takie tipsy niewygodne? Ojejku, jejku! No to co? Przecież tyle razy słyszałam hasło: "Chcesz być piękna? Cierp!" ;p


No, dobrze. Może rzeczywiście niezbyt wygodne. Czółenek w nich nie chwycę. Zatem może mój anioł przypadnie Wam bardziej do gustu. Ten anioł, co to go pokazywałam na surowo i na etapie biskwitu. W wypale na ostro jednak nadałam mu trochę kolorów. Sukienkę ma białą perłową. Perła przebarwia się miejscami na żółto. Kwiatki krwistoczerwone. Przy czym mam na myśli krew żylną w odróżnieniu do krwi tętniczej. Pamiętacie z podstawówki, czym one się różnią? Czy byliście tego dnia na wagarach? ;)