Moje dzieciństwo to czasy głębokiego PRL-u. W tamtych czasach nasz
pokój dziecięcy, podobnie jak pokoje naszych kolegów i koleżanek, od
pokojów dorosłych różniły się tylko ilością zabawek porozrzucanych po
podłodze. Nikt nam nie kupował dziecięcych mebelków, różowych firanek,
tapet we wzory z bajek, łóżek w kształcie łodzi podwodnej... Nie było
odpowiedniego asortymentu w sklepach. Nie było takiej mody. Z ilością
wynalazku Fenicjan też różnie bywało.
Z tym większą przyjemnością od czasu do czasu przykładam rękę do upiększania dziecięcych pokoików. Zwłaszcza że w rodzinie małych dzieci pod dostatkiem.
Tym razem padło na małego marynarza Kamilka, który potrzebował narzuty na łóżeczko. :)
Uszyta przeze mnie kołderka patchworkowa jest niewielka i jest narzutką na łóżeczko.
Wierzch uszyłam w technice aplikacji maszynowej. Jedynie tło zszyłam zwykłymi szwami. Przed uszyciem takich aplikacji trzeba najpierw podkleić flizeliną od spodu tło (tylko w miejscach, gdzie będzie aplikacja, nie podklejamy całości) oraz materiał, z którego wycinamy aplikacje. Po naszyciu aplikacji ściegiem atłasowym zawsze odrywam flizelinę ze spodu tła i wycinam ją ostrożnie małymi nożyczkami tuż przy szwach. Dzięki temu pozbywam się zbędnego usztywnienia.
Całość przepikowałam na maszynie we wzór zwany lotem trzmiela. W tym wzorze linie nie powinny się przecinać. Jak się dobrze przyjrzeć, to prawie mi się to udało. Chwilami jednak trzmiel ledwo się trzymał na skrzydełkach i trochę mu się lot poplątał. ;)
W razie gdyby małemu marynarzowi znudziło się żaglowanie po morzu, na drugiej stronie kołderki ma prawdziwe wyścigówki.
Z tym większą przyjemnością od czasu do czasu przykładam rękę do upiększania dziecięcych pokoików. Zwłaszcza że w rodzinie małych dzieci pod dostatkiem.
Tym razem padło na małego marynarza Kamilka, który potrzebował narzuty na łóżeczko. :)
Patchworkowe aplikacje
Uszyta przeze mnie kołderka patchworkowa jest niewielka i jest narzutką na łóżeczko.
Wierzch uszyłam w technice aplikacji maszynowej. Jedynie tło zszyłam zwykłymi szwami. Przed uszyciem takich aplikacji trzeba najpierw podkleić flizeliną od spodu tło (tylko w miejscach, gdzie będzie aplikacja, nie podklejamy całości) oraz materiał, z którego wycinamy aplikacje. Po naszyciu aplikacji ściegiem atłasowym zawsze odrywam flizelinę ze spodu tła i wycinam ją ostrożnie małymi nożyczkami tuż przy szwach. Dzięki temu pozbywam się zbędnego usztywnienia.
Całość przepikowałam na maszynie we wzór zwany lotem trzmiela. W tym wzorze linie nie powinny się przecinać. Jak się dobrze przyjrzeć, to prawie mi się to udało. Chwilami jednak trzmiel ledwo się trzymał na skrzydełkach i trochę mu się lot poplątał. ;)
Nie wierzę Aniu! Wracasz do szycia! Brawo, bo świetnie Ci to idzie :)
OdpowiedzUsuńOj, tam! Cały czas coś tam szyję, tylko siedzę w kącie. ;)
UsuńJak szyjesz to nie siedź w kącie, bo tam ciemno i nic nie widać ;)
UsuńPłyń po morzach i oceanach, sław imię polskiego stoczniowca i marynarza, przynoś chwałę Rzeczypospolitej Polskiej. Nadaję ci imię…, ale się rozbujałam . Arcydzieło , nic dodać , nic ująć .
OdpowiedzUsuńNo, fakt. Popłynęłaś. Hi, hi!
Usuń3nereida :) Przypomniało mi się jak Tata zabierał mnie do stoczni na wodowanie :) Ech... kiedy to było...
Usuńwyścigówkami, jak nic będzie jeździł!!!!
OdpowiedzUsuńfantastyczna sprawa to co stworzyłaś!
ślicznie!!! Ślicznie i slicznie!!! Uwielbiałam swego czasu tutaj zagladać własnie z powodu Twoich patchworków. Bardzo się cieszę, że znowu szyjesz!!!:D
OdpowiedzUsuńPiękna kapa, nawet jeśli lot trzmiela się krzyżuje ;-)
OdpowiedzUsuńLove the fabric you used on your wall hanging, and boats are a big favorite!
OdpowiedzUsuń