Jak wspominałam w komentarzu pod poprzednim postem, wycięło mnie na kilka dni z sieci, bo wysypał mi się system. Tuż przed tym zdążyłam zrzucić na dysk zdjęcia krótkiego kursu, jaki dla Was przygotowywałam. Niestety, nie zdążyłam tych zdjęć skopiować na dysk przenośny i zdjęcia poszły się bujać razem z systemem. Buuu!
Od kilku lat korzystam z dysku przenośnego, co dwa, trzy tygodnie kopiując na niego wszystkie ważne dane. M.in. zdjęcia. Ale chyba lepiej będzie, jak się wreszcie nauczę robić kopię bezpieczeństwa natychmiast po zrzuceniu zdjęć z aparatu fotograficznego. W każdym razie chwilowo z kursu nici. :<
Poniżej wianki już podeschnięte. Suszę wszystko na kaloryferach, nie chce mi się bawić z piekarnikiem. Zazwyczaj dwa, trzy dni góra i wszystko elegancko wysuszone. Co najważniejsze - bez obawy, że coś się przypali, spuchnie i popęka. Warunek - Pan Florek* dostaje eksmisję z pokoju. ;>
Widzę tylko, że dałam za mało zielonego pigmentu i listki straciły intensywną zieleń. Lakierowanie powinno trochę wzmocnić ten kolor.
Jeszcze jeden mikrusek.
I jeszcze jeden.
I jeszcze jeden.
Z resztek masy solnej powstał mały bukiecik. Ideologii brak. Ot, kwiatki!
Adwentowe pierniczki
Od kilku lat korzystam z dysku przenośnego, co dwa, trzy tygodnie kopiując na niego wszystkie ważne dane. M.in. zdjęcia. Ale chyba lepiej będzie, jak się wreszcie nauczę robić kopię bezpieczeństwa natychmiast po zrzuceniu zdjęć z aparatu fotograficznego. W każdym razie chwilowo z kursu nici. :<
Wianek adwentowy
Słowo honoru, że to jest wianek adwentowy! Nieważne, że kwiatki w ilości nadmiernej. Nieważne, że świeczka tylko jedna się zmieściła. Wiem przecież, co zrobiłam! Prawda? ;)
Wianek dopiero co po ulepieniu. Jeszcze widać miejscami mokrą masę. Bo to wianek z masy solnej.
Wianek dopiero co po ulepieniu. Jeszcze widać miejscami mokrą masę. Bo to wianek z masy solnej.
Najlepsza suszarka dla masy solnej
Poniżej wianki już podeschnięte. Suszę wszystko na kaloryferach, nie chce mi się bawić z piekarnikiem. Zazwyczaj dwa, trzy dni góra i wszystko elegancko wysuszone. Co najważniejsze - bez obawy, że coś się przypali, spuchnie i popęka. Warunek - Pan Florek* dostaje eksmisję z pokoju. ;>
Widzę tylko, że dałam za mało zielonego pigmentu i listki straciły intensywną zieleń. Lakierowanie powinno trochę wzmocnić ten kolor.
I jeszcze jeden.
I jeszcze jeden.
Z resztek masy solnej powstał mały bukiecik. Ideologii brak. Ot, kwiatki!
Przepis na masę solną podawałam we wpisie Aniołki z masy solnej.
Swoją masę zabarwiłam pigmentami do szkliw ceramicznych. Bo mam.
Swoją masę zabarwiłam pigmentami do szkliw ceramicznych. Bo mam.
Jak wszystko wyschnie, to psiknę tylko lakierem bezbarwnym i gotowe!
Adwentowe pierniczki
Pierniczenie w toku. Na razie polukrowałam małe pierniczki i dwa domki. Sfotografowałam jednak na razie tylko sklejony domek mojej bratanicy (lat 8), która sama
wywałkowała ciasto, zaplanowała i wycięła swój domek. Ciocia miała tylko skleić ścianki. Więc skleiłam. A sfotografowałam domek po to, by pokazać mój sposób na ułatwienie sobie tego sklejania. Oczywiście sklejam na lukier. Ale nim lukier zwiąże piernikowe ścianki, wspomagam się szpilkami. Patent sprawdza się idealnie.
Pierniczki adwentowe to nie tylko ciasteczka, ale i okazja do spotkania rodzinnego. Musielibyście widzieć to gromadne pierniczenie, jakie odchodziło przez dwa dni w naszej malutkie kuchni! Babcia na czele jako zagniatacz ciasta i pilnowacz kuchenki, do pomocy moja bratowa, kilka bratanic jako główne pierniczarki i ciocia Ania jako "przynieś, wynieś, poszukaj kolejnego wałka". Szkoda, że część moich brataniątek mieszka za daleko i nie mogło wziąć udziału w tej imprezce. Ale może narobimy to w czasie ferii? Co Wy na to, dziewczynki? ;)
Miłego dnia!
------
* Drapieżnik z gatunku kotów, rudy pręgowany, przez większość dnia okupujący parapety nad kaloryferami, przez pozostały czas wgapiający się tęsknym wzrokiem w lodówkę.
Miłego dnia!
------
* Drapieżnik z gatunku kotów, rudy pręgowany, przez większość dnia okupujący parapety nad kaloryferami, przez pozostały czas wgapiający się tęsknym wzrokiem w lodówkę.
Wianki piękne i w dodatku całoroczne, dzięki kwiatkom. Bukiecik bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńWspaniała jest atmosfera takich wspólnych wypieków - wiem coś o tym, chłopcy uwielbiają pomagać podczas pieczenia nie tylko pierniczków :)
Ściskam mocno i pozdrawiam słonecznie.
Dzięki serdeczne, Tereniu Kochana! :)))
UsuńU nas gremialnie jeszcze się piecze kruche ciasteczka i lepi pierogi. U Ciebie pewnie też. :)))
Fajne wianuszki. Ten najmniejszy można wykorzystać jako bazę do zrobienia broszki.
OdpowiedzUsuńDzięki!
OdpowiedzUsuńAle na broszki to jednak pewniejsze są elementy ceramiczne. ;)
Tak, masz rację. Nie wzięłam poprawki na kruchość materiału. Ot - pierwsze skojarzenie :)
Usuń:))) Dla mnie masa solna to substytut gliny i ceramiki. Przewaga masy solnej nad ceramiką polega między innymi na natychmiastowym efekcie. Przy ceramice od ulepienia do efektu końcowego jest znacznie dalsza droga. A że zgapiłam się znowu z dekoracjami świątecznymi, to została mi tylko masa solna. No i przy chorobie tez wygrywa mąka z solą. Można sobie lepić w kąciku pod kaloryferem. :)
OdpowiedzUsuńbukiecik może być na kartkę imieninową
OdpowiedzUsuńDobry pomysł. :0) Pod warunkiem, rzecz jasna, osobistego wręczania kartki. Bo poczcie to bym go nie powierzyła. :>
OdpowiedzUsuńSkoro taki grudzien to i wianki odpowiednie . duzo radosci wnosza .My tez juz pierniczymy i tez wspolnie chociaz gronko mniejsze . Dla dzieci to wspaniala zabawa i zapada w pamiec na cale zycie.
OdpowiedzUsuńNa pierniczkowanie to już ostatni dzwonek.
OdpowiedzUsuńA wianki wolałabym żywe. Ale cóż! Mam ciastkowe.