Frywolitki to takie małe dziadostwo które mnie wnerwiają, jak mało co. Napiszę teraz prawdę, całą prawdę i tylko prawdę o moim stosunku do frywolitek. Nie jest to żadne przekomarzanie się, chwilowy kryzys.
7 powodów, przez które mam ochotę
walić czółenkami* w ścianę
walić czółenkami* w ścianę
1. Trzeba szybko machać rękami, ale robótki przybywa bardzo powoli.Wrrr!
2. Nitka ciągle się skręca i co rusz trzeba ją rozkręcać. Grrrr!
3. Jak się pomylisz, to umarł w butach! Trzeba wyciąć, bo pruć się nie da. Bleee!
4. Cieniutka nitka przecina mi mały palec lewej ręki i przy dłuższej pracy muszę go owijać plastrem, co ani przyjemne, ani wygodne. Buuu!
5. Przy supłaniu frywolitek z białych nici co kilka minut trzeba przemyć ręce, żeby nitka się nie brudziła. A, fuj!
6. Po długim supłaniu bolą dłonie, nadgarstki i łokieć. I kręgosłup! Auć!
7. Przy tworzeniu wzorów trzeba bardzo dokładnie obliczyć ilość słupków, bo to sztywna koronka i nie da się jej naciągać tak, jak choćby szydełkowych udziergów. Skutkuje to często tym, że po kilkugodzinnej pracy nad jednym rzędem na końcu się okazuje, że jest za ciasno i trzeba cały rząd wyciąć. Albo dwa rzędy (Vide załączone obrazki). A poszli w diabły z tymi frywolitkami!
Nienawidzę ich! niech je jasna cholera weźmie!
7. Przy tworzeniu wzorów trzeba bardzo dokładnie obliczyć ilość słupków, bo to sztywna koronka i nie da się jej naciągać tak, jak choćby szydełkowych udziergów. Skutkuje to często tym, że po kilkugodzinnej pracy nad jednym rzędem na końcu się okazuje, że jest za ciasno i trzeba cały rząd wyciąć. Albo dwa rzędy (Vide załączone obrazki). A poszli w diabły z tymi frywolitkami!
Nienawidzę ich! niech je jasna cholera weźmie!
Zmarnowałam przez nie tyle czasu, zdrowia i pieniędzy (wszak nitek nikt za darmo nie rozdaje, a w tym czasie mogłam zrobić coś innego, pożytecznego, jak choćby kopanie ogródka, albo rąbanie drewna). Albo zwyczajnie poleżeć do góry brzuchem. Zwłaszcza, że ostatnio coraz bardziej mam czym leżeć. Hi, hi!
Nikogo nie pozdrawiam! Jestem zła! Jestem wściekła! Nie podchodzić, bo będę gryzła!
-----------
*) Walenie w ścianę samymi frywolitkami nie jest tak efektowne. Czółenka przynajmniej wydają przy
tym jakiś dźwięk i odbijają się od ściany. Nie wierzycie, to sami sprawdźcie.
-----------
Mówiłam, że nie będę pisała bloga? No to co? Skoro mówiłam, że nie będę pisała, to znaczy, że mówiłam. :p
Następna notka będzie, jak mnie znowu jakiś nerw weźmie. Albo i nie. ;>
*) Walenie w ścianę samymi frywolitkami nie jest tak efektowne. Czółenka przynajmniej wydają przy
tym jakiś dźwięk i odbijają się od ściany. Nie wierzycie, to sami sprawdźcie.
-----------
Mówiłam, że nie będę pisała bloga? No to co? Skoro mówiłam, że nie będę pisała, to znaczy, że mówiłam. :p
Następna notka będzie, jak mnie znowu jakiś nerw weźmie. Albo i nie. ;>
Często - gęsto podzielam opinie jak wyżej. I nie jedna osoba już mi mówiła, że powinnam przerzucić się na jakiś inny typ rękodzieła. Ale to chyba jakiś wirus bądź narkotyk, bo po jakimś czasie człowiek wraca do tego "choróbska" z czółenkiem w ręku. I nie wiadomo - czy śmiać się czy płakać?!
OdpowiedzUsuńŚmiać się i walić głową w ścianę! ;)
UsuńTy nienawidzisz frywolitek???? Ty?????
OdpowiedzUsuńA przy okazji ... co robisz z tymi odciętymi? Chętnie przygarnę :)
Tak, ja nienawidzę frywolitek. Ja! Jestem dobra w te klocki, ale mało co mnie tak wnerwia, jak one.
UsuńBetko, wycięte rzędy zostawiam sobie jako wzorniki potrzebne przy tworzeniu wzorów. Te, które są za bardzo postrzępione i nie nadają się jako wzorniki, nie bardo się nadają do czegokolwiek, więc je wyrzucam.
Jak zostawiasz to ok ... ale gdybyś chciała wywalić to wiesz gdzie, znaczy do kogo :)
Usuń:-D
OdpowiedzUsuńI can understand your frustration, but tatted lace is still so beautiful! Especially for people like me who cannot do bobbin lace. So I will keep my shuttles in good humour :-)
:)))Frywolitki są beautiful!
UsuńAnia za jakie grzechy Ty tak cierpisz ;) cała prawda o frywolitkach wyszła na jaw :) pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńNo, wiesz, co nieco mam na sumieniu. ;)
UsuńJa znalazłam sposób - robię tyle rzeczy na raz (w sensie różnorodności technik), że jak mnie jedna denerwuje, to porzucam w kącie i przerzucam się na inną... Jak nabiorę dystansu, zatęsknię, to wracam do porzuconej :) Poza tym ja najzwyczajniej w świecie nie usiedzę długo nad jedną techniką, bo mnie nosi :)
OdpowiedzUsuńTobatko, ja też za chiny nie umiem ciągle robić tego samego. Na szczęście!
UsuńŚwietna jesteś wiesz?! Bardzo mi się ten dzisiejszy Twój post podoba, Swoją drogą wiesz, że co w bólach się rodzi bardziej się ceni prawda? Życzę Ci spokoju, cierpliwości i niech Cię wena nie opuszcza :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA jednak wolałabym, żeby się dało bez bólu. Ech! Życie!
UsuńI find it reassuring that someone like you, who makes such gorgeous work in tatting, gets as frustrated and unhappy as I and that we share this mutual love/hate relationship with tatting even across the world. Your 7 points are the same in Minnesota! But you'll be back just like me and we will produce things of great beauty.
OdpowiedzUsuńWszyscy jesteśmy z tej samej gliny. :)
Usuńsometimes I wonder if the thread should be placed on from the opposite end if you know what I mean, sorry it gave you so much trouble nothing should stop your great work from proceeding.
OdpowiedzUsuńKurde dobra jestem instynktownie wyczulam te 7 punktow i nie nauczylam sie frywolitek!!!
OdpowiedzUsuńA tak powaznie to kocham frywolitki ale ja ogromny obrus na drutach robie w 3-4 dni a taki rozmiar frywolitkowo musiala bym dziergac chyba 2 lata.
Buziaki Lacrima
Lacrima, za to ja nigdy nie wydziergam takiego obrusa na drutach, bo ja tylko na prosto dziergam. Buuu!
UsuńO żesz!!!! Żeby te frywolitki tak Ciebie wkurzyły!!!! Rozpraw się z nimi na ten tychmiast!!! Jak będziesz wyrzucać zawołaj będę stała nieopodal!!!
OdpowiedzUsuńA rozumiem postanowiłaś zastosować technikę "pokaże ile to pracy, docenią bardziej" :) Nie obrzydzisz mi i tak uwielbiam Twoje frywolitki a doceniam od zawsze :)
anette, ja się naprawdę na maksa na nie wkurzyłam. I naprawdę leżą w kącie. I nie mam najmniejszej ochoty się po nie schylać.
UsuńBo diabeł tkwi w szczegółach, kto nie supła, ten nie wie. Więc ja, żeby pominąć co najmniej kilka z tych 7 punktów, nie robię dużych form typu serwety, odpada liczenie i wycinanie dużych ilości, bo do takiego Mistrza jak Ty to mi daleeeeeeeko . Jeśli się pomylę, to kilkanaście supełków jestem w stanie " spruć " :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bożeno, technikę masz opanowaną perfekt, więc zobaczysz, że wcześniej czy później sięgniesz po duże formy.
UsuńOjjjjjżebyś Ty wiedziała, jakie ja jaja robię ... np. supełków nie chowam, tylko podklejam, a w kwiatuszkach wciągam igłą w środek koralika. Co nie umiem to zmyślę, bo ja samouk jestem :)
UsuńBożenko ty nie bądź taka skromna ... ten kołnierzyk to był majstersztyk !!!
UsuńBeatko, to jest jeszcze w ramach małej formy, mówię o serwetach i obrusach, kołnierzyk przy nich to Pikuś :)
UsuńKołnierzyk przy moich małych formach to praca ogromna ;)
UsuńKażdy z nas ma czasami nerwowy dzień.
OdpowiedzUsuńFakt, to wszystko jest frustrujące ale ja i tak kocham frywolitkę :D A jak złapię nerwa czy chwilowy brak weny to sięgam po szydełko ;) Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńNo ja bym nie robiła tej frywolitki za Chiny................... :) :) :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam