27.5.15

Ślimakowa serwetka

Ślimakowa, bo w ślimaczym tempie powstaje. I no to co, że po drodze zrobiłam kilka innych serwetek? Na dodatek ostanie trzy rzędy wycinałam już trzy razy. Buuu! Teraz po raz kolejny robię to samo okrążenie i podśpiewuję sobie pod nosem: zamknę, nie zamknę, zamknę, nie zamknę... na melodię: "Wejdą, nie wejdą" Tadeusza Rossa. Zamknę okrążenie, żeby nie było. ;>

Serwetkę zaczęłam w lutym ubiegłego roku. Pokazywałam ją we wpisie:

Kryminały i frywolitki, czyli filozofia tworzenia

Wówczas wyglądała tak:

 



W tej chwili wygląda tak i już pies za nią się chciał wziąć. Wyrwałam ją jednak z psiego pyska. Uff! Nie będzie mi tu psica konkurencji robić!


Ciekawe, ile rzędów będzie miała ta serwetka? I ile lat będę ją supłać? Ot, dylematy!



7 komentarzy:

  1. Nie ważne że długo powstaje, na takie śliczności warto poczekać :))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. powodzenia , bedzie cudna

    OdpowiedzUsuń
  3. Very, very beautiful!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Beautiful work, so good no matter how long it takes :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie dzieła zawsze powstawały w pocie czoła. Dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie się zapowiada :) Moją ślimakową serwetką jest Anemone Iris Niebach, niby nieduża, ale wlecze mi się strasznie :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Noooo, cudeńko powstaje.

    OdpowiedzUsuń

Komentować każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej. ;)