23.11.14

Kapelusze są modne!

Jak w tytule. Na wybiegach i co ważne, również na ulicach widzę coraz więcej kapeluszy. Co prawda możliwe jest również, że po prostu ja zaczęłam bardziej zwracać na nie uwagę. W każdym razie sama kapelusze noszę.  Czapek nie cierpię. Czapka to tylko w góry na narty, alby na lodowisko.
Dumając zatem nad tym, co by tu następnego wrzucić na wałek, zaczęłam sobie rysować damulki. Koniecznie w kapeluszu! I z malutką torebeczką! Bo dużych torebek, toreb, torbiszczy, w których mieści się pół domu, też nie cierpię. A już za kompletne nieporozumienie uważam paradowanie współczesnych kobiet z takimi torbiszczami i w letniej sukience, czy zgrabnej garsonce do kościoła, do kina, na randkę itd...  Babki, czy naprawdę musicie zawsze targać ze sobą te wszystkie tobołki? Zobaczcie, co noszą ze sobą mężczyźni? Najczęściej nic! Co najwyżej jakąś aktówkę na dokumenty, czy małą saszetkę na kanapki. Tak, wiem. Mężczyźni zazwyczaj mają bardziej pojemne kieszenie, w których pomieszczą się dokumenty, portfel, telefon, klucze i chusteczki do nosa. Musicie jednak przyznać, że te rzeczy zmieszczą się z powodzeniem w malutkiej damskiej torebce. :>

Po tym przydługawym wstępie ;) przedstawiam Wam moją kolejną autorską koronkę klockową.

Dama w kapeluszu i z torebeczką

Koronka klockowa - dama w kapeluszu

16.11.14

Madonna z Dzieciątkiem - finisz

Skończyłam! Zajęło mi to tydzień. Godziny trudno policzyć, ale sporo. Na razie wstawiłam obrazek w ramki przy pomocy Gimpa.  Teraz tylko znaleźć odpowiednią ramkę i gotowe! Przed oprawieniem w ramki muszę jednak wyskubać płatki sztywnika do koronek, który zawsze mi trochę wychodzi poza nitki. Nie wiem, czy jest na to jakiś sposób, czy może ja coś źle robię? Może za dużo? Złota nitka i tak się za mało usztywniła.  :( Ot, problem samouka!

Madonna z Dzieciątkiem
koronka klockowa


9.11.14

Jeszcze jedna koronkowa Madonna

No co? Koronkowych Madonn nigdy za wiele.  ;>

Tym razem wzór całkiem własny. Bardzo chciałam mieć koronkowy obrazek Matki Bożej z Dzieciątkiem.  Siedziałam nad nim cały wieczór rysując, kreśląc, skanując, tnąc, rysując, skanując i poprawiając nieustannie. Kartek namarnowałam, że ho, ho! Jednak lata całe nie rysowałam, więc wyszłam z wprawy. W końcu uznałam, że jest dobrze i można wrzucać wzór na wałek.
Gdyby jeszcze ktoś pomyślał tak samo i chciał wrzucić ten wzór na swój wałek, to proszę bardzo!

Wzór do wykorzystania niekomercyjnego.


Tak zaś wygląda moja własna realizacja. Na razie mam niewiele, ale po całym wieczorze rysowania nie mogłam zarwać całej nocki. :-x

26.10.14

Koronka klockowa daje ogromne możliwości

Tym, co najbardziej pociąga mnie w koronce klockowej to fakt, że można sobie narysować własny rysunek, przypiąć go do wałka i na jego podstawie upleść własną niepowtarzalną koronkę. I nie bać się, jak w przypadku frywolitek, czy szydełka, że po skończeniu rzędu coś będzie ciągnęło, albo się falowało.
Na razie jeszcze nie do końca dowierzam swoim umiejętnościom i doświadczeniu w rysowaniu wzorów na koronki, dlatego tym razem jako podstawą posłużyłam się wzorkiem Madonny, który pokazywałam w dwóch poprzednich postach. Chociaż i tamte Madonny różniły się trochę od siebie. Zobaczycie je tutaj: Madonna klockowa nr 1 i Madonna klockowa nr 2.

Zastosowane w tej koronce sploty to płócienko i płócienko z kręceniami, listki i sznureczek. Czyli klockowe przedszkole.

I jak Wam się podoba mój obrazek? Bo ja jestem dumna i blada! :)))


23.10.14

Kolejna koronkowa Madonna

Tym razem koronka klockowa z siekanką. Co prawda ta siekanka... Wróć! Tak miało być! :p

Nawet ją od razu oprawiłam w ramki. Ramki naprawdę stare, nie żaden tam habiszik, czy inny dekupaż.  ;>


Tylko jak teraz sfotografować obrazek za szybką, żeby cały świat się w nim nie odbijał? Może tak?  ;)

21.10.14

Siekanka mi uciekła


Chyba ze dwa lata temu ktoś mi zdjął ze ściany moją klockową Madonnę. Zdjął ze słowami: "zrobisz sobie nową". Tia! łatwo powiedzieć! Zwłaszcza jak historia się powtarza. Jednak ten prosty wzór tak mi się podoba, że przełamałam się i po raz kolejny wrzuciłam wzorek na wałek. Tyle że zapomniałam, z jakich nici ją robiłam. Nawinęłam zatem na klocki nitkę lnianą i już w trakcie pracy stwierdziłam, że to chyba jednak były cieńsze nici. Na dodatek pokićkały mi się ściegi i zamiast tytułowej siekanki wyszła drabinka.
Na razie w wirtualnej ramce.



15.10.14

Problem z Magiczną Książką

Tak, tak. Mam Magiczną Książkę. Od czasu do czasu rankiem wyciągam z niej frywolitkowe drobiazgi. Też macie taką książkę?  ;>
Dzisiaj wyciągnęłam z niej dwie frywolitki - małą i dużą. Chociaż z tym "dużą" to może lekka przesada, bo jej "rozpiętość skrzydeł" wynosi 11 cm.


6.10.14

Serwetkowa porażka

Lubimy, jak się komuś noga powinie. Prawda? Bo wtedy sami lepiej na tym tle wypadamy.

 - Oooo! Ciamajda! Nie umie!

I od razu lepiej się czujemy. I nieważne, czy sami umiemy. Ważne, że komuś się nie udało.  ;>
Mam zatem dobrą wiadomość dla tych, którzy lubią, jak się bliźniemu coś nie udaje. Otóż nie udało mi się zrobić serwetki renulkowej. O!
Co prawda, jak tylko ją zaczynałam, to wiedziałam, że zbyt daleko z nią nie zajadę, ale myślałam, że tak do trzeciego rządka cierpliwości mi starczy. Cierpliwości do robienia według schematu. Zrobiłam zatem tylko dwa rządki. Za to, żeby było śmieszniej, zrobiłam te dwa rządki 6 i 4 razy. Docelowo będzie pełne 6 i 6. Wyjaśnienie matematycznych zawiłości na zdjęciach.
Innymi słowy gwiazdki robię.


7.9.14

Rekord Guinnessa pobity!


Wypał się udał, garnek został komisyjnie zmierzony i  tym samym można ogłosić, że rekordowy garniec gliniany stoi sobie w Babimoście!

Wymiary garnka (podaję z pamięci, bo sobie nie zapisałam, więc o jakieś milimetry mogę się machnąć) to:
-  wysokość  310,1 cm,
- obwód w najszerszym miejscu 689,5 cm,
- obwód u podstawy 466 cm,
- średnica otworu u góry 160 cm

Każdy z powyższych wymiarów znacznie przekroczył dotychczasowy rekord. Dotychczasowy rekordowy garnek, który znajduje się w Korei Południowej, ma 223 cm. Czyli prawie o metr mniej.
Teraz już tylko zostało oficjalne zatwierdzenie rekordu. 



 Na garncu oprócz nazwiska twórcy Rytisa Konstantynaciusa (niestety, nie zrobiłam odpowiedniego zdjęcia) jest wyrzeźbiony herb Babimostu.

5.9.14

Największy garniec na świecie, czyli dzisiaj w Babimoście dzieją się cuda

Muszę! Inaczej się uduszę! Przed chwilą wróciłam z Babimostu (zapytajcie wujka Googla, gdzie to jest, jak nie wiecie) i muszę się podzielić z Wami nowinami. Trwa tam właśnie wypał największego glinianego garnka na świecie. Jeszcze kilka dni temu byłam tam oglądać garnek w trakcie lepienia i ... Chyba sobie teraz taki na podwórku wybuduję! Zająłby mi akurat całe podwórko. :)))

Szkoda, że nie mogłam zostać tam całą noc, bo najchętniej bym  to właśnie zrobiła. Ale kto ma blisko, zachęcam gorąco do bryknięcia do Babimostu.

Co istotne, garniec został ulepiony w jednym kawałku, przez jednego człowieka. Czyli ciężka harówka. Dlatego dobrze by było, gdyby wypał się powiódł i ganek nie pękł. Czy garnek słyszy? ;>
Na zdjęciu poniżej Rytis Konstantinaricius mierzy swój garnuszek przed wypałem.

 Zdjęcie pochodzi ze strony www.babimost.pl 

Więcej wiadomości i zdjęcia garnka w trakcie lepienia zobaczycie na stronie Babimostu. O, tutaj: Próba bicia rekordu Guinnessa.
Zajrzyjcie też na stronę Rytisa, bo to naprawdę nietuzinkowa postać - www.rytis.pl 

Jeszcze tylko zdjęcia sprzed godziny, na których widać obudowany wokół garnka polowy piec ceramiczny. Piec zbudowany jest z metalowego stelaża i waty ceramicznej.

2.8.14

Żelazne koronki

  Nie, nie o frywolitki tym razem chodzi. O patchworki też nie. Patchworki są stare i przez lata całe wisiały na mojej stronie www, więc stali bywalcy mojego bloga, a przede wszystkim domu, pewnie je pamiętają.
O co zatem chodzi?  O wieszaczki!

Najpierw obrazki.

13.7.14

Kwiatki we włosy

Małe kwiatki frywolitkowe do wplatania we włosy. Na zdjęciach kwiatki są na drucikach. Można je również przymocować do spinek lub wsuwek.

28.6.14

W sobotę wieczór nie publikuje się postów

Tak przynajmniej wynika z moich statystyk. W soboty zawsze mam najmniej wejść na stronę. Bo w sobotnie wieczory większość z Was, czyli Czytelników mojego bloga, jest zajęta i nie siedzi przed kompami. Znam to z autopsji. Wszak sobota, czyli środek weekendu, to czas na nadrobienie domowych zaległości, sprzątanie, pieczenie ciast, spotkania z rodziną i znajomymi i oczywiście czas na robótkowanie*. :-)  Dlatego zawsze starałam się publikować notki w dni robocze. Co jednak zrobić, gdy akurat w sobotni wieczór najdzie mnie ochota na podzielenie się czymś z Wami? Hm... Teoretycznie można ustawić publikację z opóźnieniem. Ale jakoś tej opcji nie lubię. Piszę zatem w sobotni wieczór, by pokazać Wam mojego ostatniego anioła i kawałek podwórka.

Tym razem anioł (na razie z surowej gliny, jeszcze przed wypałem) ma około 30 cm.  Lepię te moje anioły z gliny szamotowej. Czyli takiej z grubymi wyczuwalnymi ziarnami. Te ziarna trochę utrudniają lepienie szczegółów. Co ja klepię? Porządnie utrudniają! Co jednak zrobić, gdy się baba uprze? ;) Jest to też glina, od której zaczynałam swoją przygodę z ceramiką i ciągle do niej wracam. Mimo że po drodze poznałam kilkadziesiąt rodzajów glin. Bo gliny są bardzo różne. Mniej więcej tak jak różne są nitki - od nici szwalniczych począwszy,  przez kordonki, do przędz wełnianych.

Anioł szamotowy - na razie prawie czarny. Po wypale będzie jasny piaskowy. Chyba że go na kolorowo poszkliwię.


Na aniołach ćwiczę rzeźbienie malutkich buziek. Idzie mi tak sobie.

18.6.14

Klockowe cudzesy - czyli koronka klockowa wprost z Bobowej

Choć wzór całkiem skądinąd. ;>

Tak sobie myślę...

Madonna  Koronka klockowa  - bobbins lace

Koronka klockowa, bobbins lace

Koronka klockowa, bobbins lace

Koronka klockowa, bobbins lace

że czas na emeryturę. Bo...

wałek do koronki

Koronka klockowa, bobbins lace

Koronka klockowa, bobbins lace

obie prezentowane dzisiaj koronki to "cudzesy".

Pierwsza koronka - Madonna klockowa - została wykonana przez koronkarkę z Bobowej i przeze mnie bezczelnie zakupiona, jakbym nie mogła sobie sama zrobić. Jeszcze nie oprawiona. Na zdjęciach tylko przymiarki do ramki. 

Druga koronka - to pierwsza koronka w wykonaniu mojej bratanicy. Plotła ją z takim zapałem, że aż serce rosło! :))) Cóż! Moje bratanice już od dawna mają ochotę wysłać ciocię na emeryturę i przejąć pracownię ze wszystkimi skarbami. Jestem za! Czy ZUS wszechmogący mnie słyszy? ;>

Jeśli chodzi o moje koronki, to niedawno wreszcie wzięłam czółenka do ręki i właśnie powstaje coś nowego. Ogłaszam zatem koniec odwyku od koronek (to do mnie) i ode mnie (to do Was)! Niech się już tylko świat przestanie się mi zawalać (to do Pana Boga)!
Aha! Nasz Cypek się obudził! W Budziku się obudził.  :)))

19.5.14

Tipsy ceramiczne?

Czemu nie? Wszak ceramika jest odporna na wszelkie kwasy i inne substancje chemiczne. Nie rozpuszcza się w wodzie, ani w słońcu. Zatem w takich ceramicznych tipsach spokojnie można się bawić w małego chemika, czy szorować gary.  Dodatkowo ceramika w ogóle nie traci kolorów pod wpływem światła, jak to się dzieje w przypadku tradycyjnych ozdabiaczy paznokci. Hm, hm... Chyba muszę pomysł przemyśleć i opatentować. I wreszcie na czymś zarobić te ciężkie miliony.

Że co? Że takie tipsy niewygodne? Ojejku, jejku! No to co? Przecież tyle razy słyszałam hasło: "Chcesz być piękna? Cierp!" ;p


No, dobrze. Może rzeczywiście niezbyt wygodne. Czółenek w nich nie chwycę. Zatem może mój anioł przypadnie Wam bardziej do gustu. Ten anioł, co to go pokazywałam na surowo i na etapie biskwitu. W wypale na ostro jednak nadałam mu trochę kolorów. Sukienkę ma białą perłową. Perła przebarwia się miejscami na żółto. Kwiatki krwistoczerwone. Przy czym mam na myśli krew żylną w odróżnieniu do krwi tętniczej. Pamiętacie z podstawówki, czym one się różnią? Czy byliście tego dnia na wagarach? ;)


27.2.14

Frywolitkowe pisanki, czyli koszulka na jajka - wzór darmowy

Czas na odwyk! Kto to widział, żeby czwarty dzień z rzędu notki pisać i supłać cały czas te frywolitki. ;) Wrzucam zatem schemat na frywolitkę wielkanocną i spadam.

Jajko to symbol nowego życia. Początek. Nie tylko w naszej kulturze. I przyczynek do mniej lub bardziej poważnych dysput pod hasłem: jajko, czy kura? ;) Dla nas, chrześcijan jest ono przypomnieniem o nowym życiu w Chrystusie. Dlatego od wieków na Wielkanoc uroczyście je spożywamy i przyozdabiamy w szczególny sposób. Ja swoje pisanki od lat ubieram w koronkowe koszulki.

Koszulki na jajka mam gotowe dwie, ale pierwszą zrobiłam z cieniutkiej nitki i taki wzorek, że pasuje tylko na jeden konkretny rozmiar jajka, dlatego szybko machnęłam jeszcze jedną koszulkę z grubszej nitki (czyli 20 Aidy) i wzór całkiem elastyczny, jak na frywolitki.


Jajko zwykłe od kury. Moje jest dosyć małe. Na ciut większym koronka nawet lepiej wygląda, ale większe mam niepomalowane. Wszystkie pozostałe wskazówki są na schemacie. Schemat oczywiście się powiększa.

Na koniec jeszcze jedna rada. Jak już odziejemy jajco, to owińmy je na chwilę wilgotną ściereczką, żeby przyklepać pikotki. Jak wyschną, będą gładko leżały na skorupce i pisanka będzie bardziej elegancka.

Aby maksymalnie powiększyć schemat, trzeba kliknąć w obrazek prawym przyciskiem myszy i wybrać z menu polecenie "Powiększ obrazek". Kursor zmieni się wtedy w lupkę i wtedy można jeszcze maksymalnie powiększyć całość.




Jako pomoc może Wam posłużyć krótki film, na którym pokazuję, jak połączyć obie części koronki na jajku.

26.2.14

Kryminały i frywolitki, czyli filozofia tworzenia ;)

Czytacie czasem kryminały? Mi się zdarza. Tak raz na ruski rok. Zwłaszcza kryminały Chmielewskiej. A co jest najważniejsze w kryminałach? Odpowiedź na pytanie - kto zabił? I biada temu, kto usłużnie wyjawia nam tę tajemnicę w czasie, gdy jesteśmy dopiero na piętnastej stronie książki! ;>  Prawda? Bo wtedy zdradzający dostaje w ucho, a książka idzie w kąt. No, chyba że prócz intrygi kryminalnej powieść zawiera również ujmujące za serce opisy przyrody*. :)))


Wczoraj wieczorkiem machnęłam kolejny rządeczek w mojej serwetuni.

20.2.14

Czerwone frywolitkowe

A co tam! Jak nie piszę, to nie piszę. Jak już zacznę, to dzień po dniu.
Czerwone róże, czerwone maki, czerwone koronki...  Lubicie? Bo ja tak! :)

19.2.14

Frywolitki z brązowej nitki


A ja jestem wierszokleta, co pisze na tapetach.  ;)

Zabierałam się do tego kompleciku strasznie długo. Chociaż w głowie siedział mi od dłuższego czasu. Starczyło tylko wziąć czółenka w ręce, wygrzebać nitkę (ludzie, czy ja muszę mieć te nitki w tylu miejscach?) i do roboty. Brązową nitkę, z której zrobiłam te frywolitki, mam co najmniej 10 lat. Kupiłam jej spory zapas na jakiejś wyprzedaży. I bardzo żałuję, że już mi się kończy. Jest ciut grubsza od Aidy 20, jakością podobna, albo i lepsza. Na metce widnieje nazwa CORA - Häkelgarn.


14.1.14

Frywolitkowe cięcie, gięcie i uklepywanie

Klepię te frywolitki i klepię, a one i tak nie za bardzo się poddają. Stąd cięcie. Bo zaczęłam kolejną serwetkę frywolitkową. Na razie mam środek serwetki o średnicy ok. 17 cm. Teraz chcę zrobić rząd z elementów. Póki co kolejne elementy skończyły w koszu, bo nie mogę dopasować ich średnicy do tego, co w głowie. Stąd cięcie. Ciachu, ciachu! I trochę geometrii, i liczenia. Gięcie, czyli naciąganie we frywolitkach na niewiele się zdaje. To jednak nie szydełkowanie, gdzie sporo daje się naciągnąć.
Nic to! W tej chwili wreszcie chyba mi wyszło. Tylko tego, co wreszcie wyszło, nie mam na zdjęciach. Ale niedługo Wam pokażę. Wszystko w swoim czasie.